Wpisy
Na blog Kwestia Smaku trafiłam zupełnie przypadkiem ponad 2 lata temu. Nie muszę Wam pisać, że zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nie sądziłam, że taki sposób można pisać o jedzeniu i robić takie zdjęcia! Asia i jej praca zainspirowały mnie do własnych poszukiwań smaku idealnego i jakiś czas później... powstał mój blog. Na Kwestię smaku zaglądam po dziś dzień i... próbuję. Tym razem skorzystałam z przepisu na sernik z ricotty, mascarpone i migdałów.
Sernik ten robiłam już dwukrotnie. Po raz pierwszy w wersji zmodyfikowanej - połączyłam przepis Asi z Kwestii Smaku z przepisem Liski z White Plate. Tym samym na święta miałam sernik z ricotty i mascarpone na spodzie ze śliwek w czekoladzie. Uwierzcie mi - musiałam naprawdę wydzielać kawałki, żeby wystarczyło dla wszystkich. Teraz był dugi raz - tym razem przepis tradycyjny.
Na spodzie tego ciasta znajdziecie pokruszone ciastka amaretti. Kupiłam je po raz pierwszy i spodziewałam się czegoś wyjątkowego... i z pewnością następnym razem już ich nie użyję. Sam sernik jest bardzo ciężki, ale przyznaję, że przez to wyjątkowy.
Sernik z ricotty i mascarpone z migdałami
Składniki:
200 g gotowych ciasteczek amaretti, drobno rozkruszonych
50 g masła, rozpuszczonego
1 laska wanilii, przekrojona wzdłuż na pół i wyłuskana z ziarenek
500 g serka ricotta
125 g drobnego cukru (najlepiej brązowego)
250 g serka mascarpone
100 g zmielonych migdałów
2 łyżki mąki ziemniaczanej
3 duże jajka
skórka starta z 1 cytryny
garść płatków migdałowych
cukier puder do posypania
Wykonanie:
Składniki jak i wykonanie w 100% cytuję za Kwestią Smaku. Oryginalny przepis znajduje się tutaj.
Piekarnik nagrzać do 180 stopni. Rozkruszone ciasteczka wymieszać z rozpuszczonym masłem. Wyłożyć nimi spód 20 cm formy, wyrównać powierzchnię wypukłą częścią łyżki. Schłodzić w lodówce przez 15 minut. Przełożyć ziarenka wanilii do większej miski, dodać ricottę, cukier, mascarpone, migdały, mąkę, jaja i skórkę cytrynową. Chwilę miksować na jednolitą masę. Wylać na przygotowany spód, posypać płatkami migdałowymi. Ustawić na blasze do pieczenia i piec przez 45 minut na złoty kolor. Stopniowo otwierać piekarnik i studzić sernik w otwartym piekarniku. Wyjąć z piekarnika po całkowitym wystudzeniu. Schładzać przez kolejną godzinę lub więcej, najlepiej w lodówce. Posypać cukrem pudrem i pokroić dopiero po całkowitym ostygnięciu i schłodzeniu.
Uwielbiam tarty i quiche. W przypadku wypieków wytrawnych uważam, że to często doskonały sposób na pozbycie się resztek z lodówki. W przypadku słodkich tart - nie ma już mowy o przypadku. Tak czy inaczej dzisiejszy obiad był w dużej mierze dziełem przypadku.
Mieliśmy quiche z:
- mąki żytniej bo pszenna mi się skończyła ;)
- szpinaku, bo zostało trochę z weekendu
- krewetek, bo KTOŚ kto był u nas wczoraj na kolacji nie mógł ich zjeść, bo jest na nie uczulony :)
- sera z niebieską pleśnią, bo został kawałek w lodówce
No i...
Quiche ze szpinakiem, krewetkami i serem z niebieską pleśnią
ciasto
200g mąki żytniej (normalnie pszennej 250g)
125g masła (zimne i twarde)
1/4 szklanki zimnej wody
1 łyżka oleju
szczypta soli
nadzienie
250g krewetek
250g liści szpinaku, ale myślę, że możecie też użyć mrożonego
około 2cm plaster sera z niebieską pleśnią (ale oczywiście możecie dodać więcej jeśli lubicie)
wypełnienie
2 jajka
250ml słodkej śmietanki
sól, pieprz, czosnek
dodatkowo posypałam to orzeszkami pini
Do mąki dodać posiekane masło, wodę, olej i sól. Ciasto szybko wyrobić. Ciasto schłodzić w lodówce, a następnie rozwałkować i wyłożyć foremki cienko rozwałkowanym ciastem. Nakłuć widelcem. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 175 stopni i upiec na złoty kolor. Ja zrobiłam to w dwóch małych foremkach i nie był to do końca dobry pomysł, bo ciasto wyszło grube i za bardzo dominująco-zapychające w całej kombinacji.
Krewetki obgotować. Szpinak umyć, na patelni roztopić odrobinę masło, włożyć szpinak, chwilę podsmażyć, doprawić solą i czosnkiem. Na podpieczony spód wyłożyć szpinak, pokruszony ser i krewetki.
Jajka wymieszać ze śmietaną, doprawić do smaku, zalać przygotowaną tartę i wstawić do nagrzanego piekarnika (175 stopni) i piec około 20 minut. Masa jajeczno-śmietanowa musi być ścięta. Opcjonalnie - posypać orzeszkami pini i podawać.
Witajcie w Nowym Roku! Mam nadzieję, że obudziliście się dziś w dobrym nastroju. U nas cóż... posiadanie dzieci wymusza poranne wstawanie niezależnie od tego jak długa była noc :) Dziś dzieci towrzyszyły mi przy przygotowywaniu obiadu z czego Antek usnął, gdy tylko usłyszał szum włączonego termobiegu, a Witek skutecznie wyjadał kiełki z półmiska. Finałem "wspólnej" pracy był łosoś zapiekany z suszonymi pomidorami i mozzarellą.
Przepis na to danie podsunęła mi Asia. Wspominałam już o niej przy okazji poprzedniego wpisu. Kiedyś pracowałyśmy razem i mimo, że już nie widujemy się codziennie i zawodowo dzieli nas wiele kilometrów pozostało COŚ wyjątkowego. Nie tylko są to aktualizacje dotyczące naszego życia codziennego, kosmetyków, ale także pasja jedzenia i gotowania :)
O tak przygotowanym łososiu dowiedziałam się po jej firmowej wigilii, resztę dopowiedziałam sobie sama i tak powstał dzisiejszy obiad.
Łosoś zapiekany z suszonymi pomidorami i mozzarellą
2 dzwonki z łososia
pół słoika suszonych pomidorów
mozzarella
sól, czosnek
opcjonalnie - bo bardzo brakowało mi czegoś zielonego
kilka listków bazylii
łyżeczka orzeszków pini
garść kiełków słonecznika
Przygotowanie tego dania jest bardzo proste i zajmuje tak naprawdę 5-10minut. Umyte dzwonki z łososia układanie w naczyniu żaroodpornym (ja posmarowałam je wcześniej oliwą z suszonych pomidorów, ale to był błąd, bo potem było jej po prostu zbyt dużo i musiałam odsączać ręcznikami papierowymi). Mozzarellę kroicie w plasterki i układacie na przemian z suszonymi pomidorami. Łososia posypałam solą i odrobiną czosnku (ale to, co kto lubi). Wstawić do nagrzanego do 175 stopni piekarnika (użyłam termobiegu) i zapiekać około 15 minut. Na koniec posypałam kiełkami, pini i listkami bazylii. Podawać ciepłe, gdy mozzarella - jeszcze ciepła - cudownie się rozciąga...
ps. A w Nowym Roku życzę Wam wszystkim spełnienia marzeń i pysznych przygód kulinarnych!
Pozdrawiam :)